Komentarze (1)
Czas mija bardzo szybko... Tym stwierdzeniem na pewno nie odkrywam nic nowego, potwierdzam jedynie tę prawdę, którą wszyscy doskonale znają. W Monachium spędziłam dwa miesiące a teraz , usiłując podsumować ten czas, nie mogę pozbyć się wrażenia, że były to jedynie dwa dni.
Mój wyjazd nie posiadał charakteru turystycznego - raczej zarobkowy. Wstawałam codziennie o 3.30 - wtedy miasto jeszcze spało. Prawie puste metra, gdzie codziennie spotykało się kilka znajomych twarzy oraz całkowicie puste autobusy. Pracowałam do 10.00, a potem wracałam do domu na przerwę trwającą do godziny 17.00. W ten sposób mijał dzień za dniem, leniwie ciągnąc się jeden za drugim. Uczucie niewyspania i zmęczenia towarzyszyło mi nieustannie. Ale na szczęście po takich tygodniach przychodziły weekendy... To był czas na zwiedzanie, odpoczynek, imprezy - czas szalony i niezapomniany. Poznałam wielu ciekawych ludzi z całego prawie świata
Monachium to miasto wielonarodowościowe. Pracowałam z ludźmi, którzy spędzili tu całą młodość ciężko pracując na lepszy los swojej rodziny. Nazywam ich "ludźmi bezdomnymi". Nie znają języka, nie czują żadnych związków z krajem w którym mieszkają, żyją z dnia na dzień bez perspektyw na jakąkolwiek poprawę swojego bytu a wszystko to robią dla swoich dzieci. Przykłady można mnożyć: Cina (pochodzi z Maroko) wysyła prawie wszystkie pieniądze córce, która, dzięki temu, może studiować we Francji, podobnie robi sprzątaczka Luba(Chorwacja), jej syn jest właścicielem willi do sprzątania której wynajmuje firmę czyszczącą. Podziwiam to, bo dla swoich bliskich Ci ludzie zrezygnowali ze swojego życia, w którym nie ma żadnej przyjemności. Trudno mi to sobie wyobrazić... Może zmienię podejście, gdy sama zostanę ( w odległej przyszłości) matką? Kto wie...
Zadaje sobie pytanie: czego się nauczyłam? Lekcja numer 1. Czas NAPRAWDĘ leczy rany. Lekcja numer 2. By zasłużyć sobie na szacunek w obcym kraju trzeba mówić językiem jego mieszkańców.