Komentarze (2)
Mam 23 lata i chyba właśnie dopada mnie coś, co rozważni, poważni i ułożeni ludzie zwykli nazywać dorosłością. W tym roku kończę studia i mogę swobodnie zasilić szeregi bezrobotnych/poszukujących pracy. Wypadałoby się ustatkować - sugeują rodzice - jakże byli oni rozczarowani gdy oznajmiłam im, że na początku miesiąca zostawił mnie chłopak. Dla nich to strach przed moją samotnością, ja o to nie dbam... Ja po prostu mam złamane serce. Nie boję się życia, i tego że sama sobie w nim nie poradzę. Zastanawiam się tylko, dlaczego czasem miłość nie ma happy endu... Chyba jestem ofiarą "Kopciszka" i innych tego typu "księżniczek", nafaszerowana w dzieciństwie bzdurami na temat szczerych uczuć i miłości aż po grobową deskę. A może dorosłość polega na pogodzeniu się z faktem, że w życiu to kompromisy, porozumienie i wzajemna akceptacja są na wagę złota, a miłość to tylko zwykły kamień, bynajmniej nie szlachetny.